środa, 26 grudnia 2007

He's alive....

4 dni w domu minely, zero zaskoczen, zero wydarzen dopoki kolezanka Ania nie podeslala mi tego filmu...4 rano a ja nadal nie moge zasnac ;)

niedziela, 23 grudnia 2007

Just before Xmas

Cala noc bez snu. Budzik na wszelki wypadek ustawiony na 5:00 rano informuje mnie abym udal sie pod prysznic. Szybka kapiel, zebranie wszystkich gratow w jedno miejsce i na przystanek. Pierwsze zaskoczenie kiedy sklep czynny 24 godziny na dobre jest zamkniety. No coz, sniadania nie bedzie. Napoleon tez nie jadal codziennie sniadania (i nie wyrosl...). Pakuje torbe do pospiesznego K i w zasadzie po kilku minutach jestem na dworcu.

Wprost nie moge sie doczekac. Zaraz zacznie sie dla mnie to swiateczne szalenstwo. Wiem czego sie spodziewac i jestem przygotowany do walki. Staje pod kasa by zakupic bilet przed tym jak podjedzie autobus. Pani w kasie jak zwykle rzuca od niechcenia reszte i postanawia przemilczec moje "wesolych swiat". Po co odpowiadac na "wesole swiat"? Kazdy przeciez bedzie mial takie na jakie zasluzyl...

Zapiekanka serwowana na zimno ma mi dostarczyc energii na nastepne dwie godziny. Obawiam sie, ze bedzie za malo bo juz na 15min przed podjazdem autobusu ludzie klebia sie przy "moim" stanowisku...Quick fag i podjezdza rozklekotany ogorek. Wspaniale :)

Wrzucam niedbale swoja torbe do bagaznika i grzecznie ustawiam sie w kolejce do wejscia. Przy drzwiach tlum gestnieje i gdy jestem coraz blizej kontroli biletowej na moje plecy nalozone jest coraz wieksze obciazenie. Znosnie. Jednak gdy brakuje mi dwoch osob do wejscia nagle czuje wielki nacisk troche powyzej kosci ogonowej. Czy to lokiec? Ale tak nisko? Probuje sie odwrocic w tym tloku. Cos mi tu nie gra. Dopiero gdy widze przyczyne swojego problemu wszystko staje sie jasne. Pani kolo 60-tki probuje zabic mnie swoim lokciem! Ale dlaczego mnie? Slyszalem, ze nie ma co ustepowac i staram sie dzielnie wytrzymac nacisk. Nagle wszystko sie uspokaja. O nie, nie! Babcia postanawia przejsc mi pod kroczem i dostac sie tym oto fortelem przed swoimi wrogami! Dolaczam jedna noge do drugiej - dla wlasnego bezpieczenstwa. To co jest pomiedzy moze mi sie jeszcze kiedys przydac...

Pokazuje bilet kierowcy i rozgladam sie za wolnymi miejscami. Dwa metry przede mna pani o niezbyt milym wyrazie twarzy probuje sciagnac swoje pseudo-futro. Zahacza nim przez przypadek swojego rownie starego towarzysza podrozy (oboje powyzej 60). Przemily pan krzyczy na caly autobus "co pani zwariowala??" i pcha owa kobiete na innego, rownie starego mohera. Prawdopodobnie calosc by sie tak szybko nie skonczyla gdyz Futrzak byl przygotowany do kontrataku, niestety wtedy nie wytrzymalem - podszedlem do starego dziada-agresora i powiedzialem "WESOLYCH SWIAT!!".

Czego Wam rowniez zycze ;)

środa, 12 grudnia 2007

londonLondon shoppLLL


Sorry Czako, nie moglem sie opanowac:



poniedziałek, 3 grudnia 2007

It's a final countdown!

To juz w piatek! Czas na cale szczescie mija szybko i kiedy jeszcze niedawno rozmawialismy o perspektywach poczatku grudnia wydawaly sie one tak odlegle. Teraz, zostalo nam niecale 3 dni do zdobycia kolejnej stolicy europejskiej.....Londyn!

Wszystko jednak zaczynam od poczatku - jak nalezy. Piatkowa noc byla prawdopodobnie zarezerwowana jedynie dla tych o mocnej psychice...Niektorzy nie sprawdzali "czegos bialego" na google i postawili na swoja inwencje. Nie bede ukrywal - bylem pod wrazeniem. Szczegolnie zaskoczyl mnie Radoslaw w kalesonach :) brawo! poczulem sie jak debil w moherowym berecie ;) Z tego co slyszalem nie obylo sie bez problemow porzadkowych - caly szampan rozlany w przedpokoju czy tez resztki papierosow w kazdym mozliwym miejscu.... Wielki wieczor okraszony piekna przemowa Solenizanta. A calosc zakonczona oczywiscie wizyta na "Niskich Lakach" potrojna wodka serwowana na przekor mojej woli....ale wyboru nie bylo, trzeba bylo pic ;) Dzieki Bogu obudzilem sie u siebie w lozku - niektorym sie to nie powiodlo (pozdrawiamy Lejka ;) ). Bardzo udana impreza! Well done Organizatorzy.

A teraz do sedna! W Londynie bedzie potrzebne duzo sily by przezyc tydzien pelen atrakcji sponsorowanych przez dzielnice Soho ;) dlatego w ostatnich dniach korzystamy wylacznie z rozrywek kulturalnych, ciezkiej pracy i wielokrotnych odwiedzinach wszelkich salonow SPA. Miejmy nadzieje, ze wystarczy energii!


To bedzie druga wyprawa z obiecywanych przy zakladaniu bloga, kolejne sa w trakcie planowania. Tym razem nie bedziemy z Czakiem rozmawiac o parkowaniu samochodow spacerujac wspolnie po China Town. Oboje mamy zgola odmienne plany. Ja mam zamiar zakwaterowac sie w Northampton. Miejmy nadzieje, ze brytyjska kolej mnie nie zawiedzie i bede mogl swobodnie przemieszczac sie na trasie Northampton - Londyn. Czako z kolei ma zamiar zamieszkac na squacie ;)


Wydarzeniem tygodnia bedzie oczywiscie koncert w Brixton Academy, gdzie po raz pierwszy zobacze Manic Street Preachers. Nadal nie przekreslilismy Arctic Monkeys z naszych planow i mam zamiar mocno lobbowac rowniez ten wystep. Miejmy nadzieje, ze z powodzeniem :)

Wiem z jaka niecierpliwoscia bedziecie czekac na kolejne nasze doniesienia - nastepny odcinek tej historii juz z Wielkiej Brytanii!

So when you hear this autumn song
Clear your heads and get ready to run
So when you hear this autumn song
Remember the best times are yet to come!