niedziela, 23 grudnia 2007

Just before Xmas

Cala noc bez snu. Budzik na wszelki wypadek ustawiony na 5:00 rano informuje mnie abym udal sie pod prysznic. Szybka kapiel, zebranie wszystkich gratow w jedno miejsce i na przystanek. Pierwsze zaskoczenie kiedy sklep czynny 24 godziny na dobre jest zamkniety. No coz, sniadania nie bedzie. Napoleon tez nie jadal codziennie sniadania (i nie wyrosl...). Pakuje torbe do pospiesznego K i w zasadzie po kilku minutach jestem na dworcu.

Wprost nie moge sie doczekac. Zaraz zacznie sie dla mnie to swiateczne szalenstwo. Wiem czego sie spodziewac i jestem przygotowany do walki. Staje pod kasa by zakupic bilet przed tym jak podjedzie autobus. Pani w kasie jak zwykle rzuca od niechcenia reszte i postanawia przemilczec moje "wesolych swiat". Po co odpowiadac na "wesole swiat"? Kazdy przeciez bedzie mial takie na jakie zasluzyl...

Zapiekanka serwowana na zimno ma mi dostarczyc energii na nastepne dwie godziny. Obawiam sie, ze bedzie za malo bo juz na 15min przed podjazdem autobusu ludzie klebia sie przy "moim" stanowisku...Quick fag i podjezdza rozklekotany ogorek. Wspaniale :)

Wrzucam niedbale swoja torbe do bagaznika i grzecznie ustawiam sie w kolejce do wejscia. Przy drzwiach tlum gestnieje i gdy jestem coraz blizej kontroli biletowej na moje plecy nalozone jest coraz wieksze obciazenie. Znosnie. Jednak gdy brakuje mi dwoch osob do wejscia nagle czuje wielki nacisk troche powyzej kosci ogonowej. Czy to lokiec? Ale tak nisko? Probuje sie odwrocic w tym tloku. Cos mi tu nie gra. Dopiero gdy widze przyczyne swojego problemu wszystko staje sie jasne. Pani kolo 60-tki probuje zabic mnie swoim lokciem! Ale dlaczego mnie? Slyszalem, ze nie ma co ustepowac i staram sie dzielnie wytrzymac nacisk. Nagle wszystko sie uspokaja. O nie, nie! Babcia postanawia przejsc mi pod kroczem i dostac sie tym oto fortelem przed swoimi wrogami! Dolaczam jedna noge do drugiej - dla wlasnego bezpieczenstwa. To co jest pomiedzy moze mi sie jeszcze kiedys przydac...

Pokazuje bilet kierowcy i rozgladam sie za wolnymi miejscami. Dwa metry przede mna pani o niezbyt milym wyrazie twarzy probuje sciagnac swoje pseudo-futro. Zahacza nim przez przypadek swojego rownie starego towarzysza podrozy (oboje powyzej 60). Przemily pan krzyczy na caly autobus "co pani zwariowala??" i pcha owa kobiete na innego, rownie starego mohera. Prawdopodobnie calosc by sie tak szybko nie skonczyla gdyz Futrzak byl przygotowany do kontrataku, niestety wtedy nie wytrzymalem - podszedlem do starego dziada-agresora i powiedzialem "WESOLYCH SWIAT!!".

Czego Wam rowniez zycze ;)